In Dziecko Maminym okiem Parenting

Czas leci - czyli słów kilka o dorastaniu córki i starzeniu się matki


"Dzieci bardzo szybko dorastają".  Słysząc to zdanie kiedyś, od razu przed oczami stawała mi scena rodem z amerykańskiego filmu, kiedy to w odwiedziny wpada "ulubiona", dawno niewidziana ciocia, na powitanie ściska nastoletnich siostrzeńców/bratanków i łapiąc za policzki mówi "Oh my God! Jak Ty wyrosłeś!? A tak niedawno biegałeś w pieluchach". Mina ściskanego mówi wszystko, a dokładnie - "Oh my God! To było 15 lat temu!!!" 


Ale moi drodzy! Sprzedam Wam pewną prawdę - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. :) Po urodzeniu dziecka widzę jak czas leci, wręcz pędzi i nic nie jest w stanie go zatrzymać. Możemy podejmować próby, poprzez zakup drogich kosmetyków i oddawanie się w ręce specjalistów medycyny estetycznej... Ta! Ja i takie rzeczy. ;) Tak naprawdę chodziło mi o coś bardziej metafizycznego z tym zatrzymaniem czasu. Pstrykać miliony zdjęć i zapisywać chwile głęboko w pamięci to nasze zadanie. Wtedy będziemy mieli choć ułamek życia zapisany obrazem. Emocje danej chwili, do której można sięgnąć w dowolnym momencie. Eh... Znów mi się zebrało na nostalgię niczym przy oglądaniu brazylijskiej telenoweli, a tych się naoglądałam niemało będąc w ciąży, więc wiem co mówię. ;) W każdym razie teraz już zachowanie cioci z amerykańskiego filmu nie dziwi. :) Wracając do postępu czasu...Świat idzie do przodu pod każdym względem i na to też nie mamy wpływu. Wraz z postępem techniki wprost proporcjonalnie wzrasta świadomość naszych dzieci. I tu się zaczyna... 
Wstęp do posta już jest, a teraz muszę napisać Wam w skrócie o moim dziecku. Hania na niespełna 4 lata, chodzi do przedszkola, jest w średniej grupie, a z związku z tym dużą część przedszkolnego czasu spędza ze starszakami, bo są na jednym piętrze. A ze starszakami nie ma to tamto i tu się przerabia poważne tematy... 
Zamiłowanie do prowadzenia auta Hania ma chyba po tatusiu :) Trenuje od najmłodszych lat.

Teraz mogę przejść do rzeczy!
Od jakiegoś czasu Hania zaczęła opowiadać o przyjacielu, na którego mówi Zbyszko (od razu powiem, że zmieniłam imię). Próbując wyciągnąć od niej kto to jest Zbyszko, dowiedziałam się, że ten przyjaciel ma jednak na imię Mariusz. Ok! To już trochę zaczyna wykraczać poza granice mojej wyobraźni, ale najlepsze jeszcze przede mną (i przed Wami). Pewnego dnia, wieczorem, rozmawiając z moim dzieckiem, dowiedziałam się, że Zbyszko, zwany Mariuszem to jednak nie przyjaciel a JEJ CHŁOPAK! OMG pomyślałam! Mam zięcia. No ładnie! Mijał czas, zięcia poznałam, wszystko fajnie. ;) Hania co jakiś czas opowiadała o swoim chłopaku. Musicie wiedzieć, że najbardziej rozmowne moje dziecko staje się jak już leżymy w łóżku i mamy iść spać. Wtedy chwali się lub wylewa żale z całego dnia. Ma też swoje rozkminki, które nierzadko wprawiają mnie osłupienie, ale też rozbawiają do łez. No i któregoś wieczoru, leżąc w łóżku, po cowieczornym rytuale czytania bajek, Hania zdradziła:"Mamo. Mariusz chciał mnie dziś pocałować, ale mnie nie pocałował!" Oho, myślę sobie, będzie grubo i pytam: "Haniu, a dlaczego Cię nie pocałował?" Hania: "Bo powiedział, że nie umyłam zębów a ja musiałam mieć umyte zęby." No tak, przecież świeży oddech to podstawa w relacjach międzyludzkich i widzę, że wiedzą o tym już najmłodsi. Zakładam, że sytuacja miała miejsce przez śniadaniem, bo potem jest zbiorowe mycie, ale wyszło na to, że w końcu się nie całowali. Po drodze okazało się również,że "Mariusz się troszczy o mnie najbardziej z całego przedszkola". Toż to już nie są żarty! To jest poważny związek!   I pewnego pięknego dnia, gdzie nic nie zapowiadało,że moje życie zmieni się na zawsze, przy okazji oglądania jakieś programu o wybieraniu sukien ślubnych, usłyszałam  (UWAGA! UWAGA!) takie coś:
"Mamo! Jak będę omężowana z Mariuszem to będę Was odwiedzać!". Sytuacja z całowaniem mnie zaskoczyła, ale tego nie przebiło do tej pory nic! Zanim cokolwiek odpowiedziałam, musiałam się odwrócić i ukryć twarz w dłoniach, żeby nie wybuchnąć śmiechem, bo to przecież są poważne tematy. Niestety, ale żadne podręczniki nie piszą jak rozmawiać z dzieckiem w tym wieku o takich rzeczach. Nie byłam przygotowana na przeprowadzanie rozmowy o wyprowadzce z domu mojej córeczki, więc musiałam improwizować. Nie kryjąc zdziwienia, ale maskując śmiech, zapytałam najpoważniej jak umiałam: "Haniu! Ale co to znaczy omężowna?" Hania: "No omężowana z Mariuszem, jak Ty i tata, ale będę do Was przyjeżdżać!" Chcąc sprawdzić reakcję, zadałam inne pytanie: "Haniu! Chcesz się od nas wyprowadzić?" 
Hania:"Nie mamo. Żartowałam."
To ja dziękuję za takie żarty. ;) Siwych włosów mi przybywa z każdym dniem, ale dziecko nie musi mi już chcieć wyfruwać z domu. 

Być może opis nie oddaje komiznu sytuacji, ale naprawdę ciężko mi było zachować powagę. 
A generalne to przesłanie jest takie, że rozmowa i wspólne spędzanie czasu to podstawa, bo ani się obejrzymy, a okaże się, że życie uciekło gdzieś między palcami i będziemy jak ta ciotka z amerykańskiego filmu, która widziała ostatni raz członków rodziny jak biegali w pieluchach... 
Nie zapominajmy, żeby rozmawiać już od najmłodszych lat o uczuciach i szanować zdanie naszych dzieci, bo to później owocuje!


 A Wy pamiętacie jakieś sytuacje, które zaskoczyły Was lub Waszych rodziców? :) 

Podobne wpisy

14 komentarze:

  1. O Matko Jedenasta! Popłakałam się ze śmiechu, czytając o tym, że Zbyszko nie pocałował Hanusi i o tym, że jak będzie omężowana to będzie Was odwiedzać:D No niestety, zaraz zaczną się czasy randek, chłopaków:D Niech Tata powolutku zaopatruje się w bejsbola:D (Żartuję oczywiście!:D
    Pozdrawiam i całuję całą rodzinkę!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, jak ja się uśmiałam! Więcej takich postów! Uwielbiam! Hania jest świetna! Mała aparatka! :D Jejku, super, naprawdę, uśmiech do tej pory nie schodzi mi z twarzy, a był od początku czytania postu! Widzę, że Hania wszystkie kuzynki przegoni w związku z omężowaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) oj Justa! Jest sporo takich historii i jeszcze się pojawią na blogu z pewnością.

      Usuń
  3. A mnie do tej pory uśmiech nie schodzi z ust:-)) Super Hanusia, super Mamusia, super Rodzinka!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam tylko takie spostrzeżenie, że nim zostałam matką czas leciał jak szalony, ale odkąd urodziła się córka, już chyba z milion razy powtarzałam "Boże, dopiero pamiętam jak się urodziła, a zaraz trzy lata skończy"... A za chwilę urodzi mi się syn i coś czuję że czas zacznie biec podwójnie szybko.. Pozdrawiam

    http://matkowac-nie-zwariowac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie tak jest! Czas pędzi cały czas, ale z dziećmi to chyba jednak 2 razy szybciej ;)

      Usuń
  5. Moja córa też ma czasami takie teksty, że nie wiem, skąd to wszystko ona bierze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahaha. Moja starsza córka ma dwóch. Daniel i Charlie. Ale najlepsze jest to że oni nie wiedzą że są jej chłopakami :D
    Pozdrawiam.
    www.nasza-czworka.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Właśnie próbowałam dziś się dowiedzieć od Hani czy Mariusz wie, że jest jej chłopakiem, ale usłyszałam tylko, że ona go wybrała, a potem, że razem się wybrali ;)

      Usuń
  7. Mam wrażenie, że to po dzieciach widac jak się starzejemy 😉.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak!Bo przecież dzieci tak szybko rosną 😃 Tak!Dzieci rosną a my się starzejemy.

      Usuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza :) Jeżeli posiadasz bloga chętnię do Ciebie zajrzę, a jeżeli spodobał Ci się mój blog będę wdzięczna za obserwację! :)