In Dziecko Parenting Podróże Polska Pomysł na weekend

Kopalnia Uranu w Kletnie

Po odwiedzeniu Jaskini Niedźwiedziej postanowiliśmy dalej zwiedzać podziemny świat. Kolejnym punktem naszej wycieczki była Kopalnia Uranu w Kletnie. Jeżeli myślicie, że po wizycie w tym miejscu w ciemności świecimy na zielono - muszę Was rozczarować - póki co nie i raczej się na to nie zapowiada. 

Kopalnia leży ok 900 metrów od parkingu pod Jaskinią Niedźwiedzią.  900 m? Co to jest? Pfff! Nie tyle kilometrów robiliśmy. Mieliśmy ambitny plan przejścia pieszo tego dystansu - Hania dziarsko wsiadła na swoją hulajnogę. Radość dziecka nie trwała jednak zbyt długo. Nasz zapał opadł gdy zobaczyliśmy, że trasa jest kręta i prowadzi cały czas mocno pod górę. Szybko zmieniliśmy zdanie i wsiedliśmy do auta. 

Po dojechaniu na miejsce poszliśmy do kasy, gdzie przywitał nas bardzo sympatyczny przewodnik. Dziecko do lat 3 wchodzi za free - Hania ma już ponad 3, właściwie prawie 4 i teoretycznie powinniśmy kupić jej bilet, ale moje zdolności negocjacyjne znów okazały się nieocenione i zapłaciliśmy tylko za nas. Nie będę się rozpisywać o samej kopalni bo specjalnie zrobiłam zdjęcie. Powiem tylko, że możemy przejść 400 m podziemnych korytarzy, podziwiając różnego rodzaju występujące tam minerały oraz ekspozycje. Całość trwa ok. 45 minut a czas leci bardzo szybko. Największą atrakcją dla Hani było spotkanie śpiących nietoperzy, dla mnie nie ukrywam również bo mogłam z bardzo bliska sfotografować małego delikwenta. Przyzwyczajony do błysku fleszy mroczek pozostał niewzruszony. 
Dla zainteresowanych godziny wejść
Opis kopalni 



Nasz mały odkrywca z kaskiem na głowie

W kopalni jest dość chłodno, ale nie przeszkadzało to Hani w podziwianiu udostępnionych wystaw


Tutaj osławiony mroczek - spotkać Celebrytę we własnej osobie w kopalni to jest coś! 
Gdybym pamiętała jak nazywają się te minerały to bym napisała, ale najważniejsze, że ładnie wyglądają 



Patrz opis ze zdjęcia powyżej.

My bardzo miło wspominamy zarówno wizytę w jaskini jak i kopalni. I mimo, że czasem Hania ma zły humor i nie zawsze ma ochotę na zwiedzanie, tym razem bardzo jej się podobało. W końcu zobaczyła długo wyczekane "kostki" (te, które obiecałam, że zobaczy jak mówiłam, że jedziemy na wycieczkę). Ponadto po drodze mijaliśmy Muzeum Ziemi, które akurat tego dnia było zamknięte z powodu braku prądu, ale nie mogliśmy przejść obojętnie obok tylu dinozaurów... Czasem tylko barki taty okazywały się być niezbędne kiedy nóżki za bardzo bolały... Inną sprawą jest to, że zdarza się, że nóżki zaczynają boleć już po 5 minutach spaceru... Takie uroki. A na koniec jeszcze kilka zdjęć. 





Podobne wpisy

3 komentarze:

  1. Hania jak zawsze wszystkiego ciekawa, najbardziej zainteresowana dinozaurami i śpiącymi nietoperzami, wspaniała wycieczka takie miejsca warto zwiedzać

    OdpowiedzUsuń
  2. no przecież to oczywista sprawa, że barki Taty zawsze są najwygodniejsze! Bardzo mi się podoba!:) Sama chciałabym odwiedzić do miejsce. Super, że Hania już od malutkiego ma taką ciekawość świata, a Wy pozwalacie jej ten świat odkrywać:) Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne relacje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooooow, ale ekstra jest to zdjęcie z nietoperzem! Świetne miejsce, sama chętnie bym się tam wybrała :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza :) Jeżeli posiadasz bloga chętnię do Ciebie zajrzę, a jeżeli spodobał Ci się mój blog będę wdzięczna za obserwację! :)